Długi na około 16 km, wąski, otoczony z obu stron wysokimi górami, z których zboczy spływa mnóstwo mniejszych i większych wodospadów.
Do najbardziej znanych i efektownych należy wodospad De syv søstrene (Siedem Sióstr )
na przeciwległym brzegu samotnie spływa piękny Brudesløret (Ślubny Welon)
Fiord można podziwiać z pokładu promu, statku pasażerskiego lub wynająć kajak lub motorówkę i samemu penetrować okolice według własnego pomysłu :-)
My wybraliśmy tę ostatnią opcję (zmieściliśmy się w 2 godzinach, co kosztowało nas trochę ponad 500 NK).
Oprócz zwiedzania fiordu od strony wody - warto wybrać się na któryś z licznych szlaków - choćby mały spacerek w kierunku Losta, skąd roztacza się piękny widok na fiord.
czy do wodospadu Storseterfossen,
który tym się rożni od innych, że można wejść pod niego i zza kurtyny wody patrzeć na świat....
Można też wybrać się do któregoś z opustoszałych gospodarstw, gdzie jeszcze do niedawna mieszkali ludzie - wtuleni w zbocza skały jak kozice na hali (małe dzieci bawiące się na dworze - podobno trzymano na sznurkach z palikami wbitymi w ziemię, dla bezpieczeństwa, by nie pospadały w przepaść).
Mapkę (10 NK) z wszystkimi propozycjami pieszych wycieczek można nabyć w informacji turystycznej w Geiranger - jedynej miejscowości fiordu, która choć niewielka sprawia w sezonie wrażenie mocno przeludnionej ;-)
Dla nas pogoda w Geiranger nie była łaskawa... większość czasu padało, i niewiele widać było zza chmur, które ścieliły się nisko nad ziemią, spowijając sobą zazdrośnie okoliczne wzgórza...
ale i tak było pięknie i tajemniczo... :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz